Podręcznik zachowania na ponymeetach - część 1


Do napisania tego posta szykowałem się od kilku tygodni. Nigdy nie miałem weny/czasu/ochoty (niepotrzebne skreślić), przez co termin napisania go przekładał się z dnia na dzień, aż w końcu wylądował mniej więcej między następnymi świętami Wielkiej Nocy, a świętym Nigdym. Ostatnimi dniami nauczyłem się, że przekładanie wszystkiego na kiedy indziej to najgorsze możliwe wyjście, także należy wreszcie wziąć się z garść, podciągnąć spodnie i ruszyć do pracy z pieśnią na ustach (np. Winter Wrap Up).

Na początku zdanie wstępu. Na meetach wszelakich w najrózniejszych miastach miałem okazję być naprawdę wiele razy. Od dawien dawna spotykałem tam ludzi i od dawien dawna przerażało mnie zachowanie co niektórych z nich. W końcu czara goryczy wypełniła się po brzegi... Nadszedł czas zemsty.

Oto moje dzieło...

Podręcznik zachowania na ponymeetach. Zapraszam...
Większość opisanych sytuacji wydarzyła się naprawdę, jednak nie mam zamiaru wymieniać konkretnych osób z nicków (czy z imion i nazwisk). Niech każdy pozostanie anonimowy. Całość ma jedynie nakreślić pewne typy zachowań, które bez względu na miejsce powtarzają się wyjątkowo często i gęsto.


Podręcznik zachowania na ponymeetach - Część 1. Przygotowania

czyli "zanim pójdę na meeta"


Czemu piszę tego posta? Głównie dlatego, że ostatnimi czasy surfując po internetach i chodząc na meety udało mi się natknąć na setki osób, które można określić mianem "Socially Awkward Brony". Chodzi mi o osoby, które nigdy nie były na meecie lub były, ale nie do końca wiedziały jak się na takowym poprawnie zachować.

Niektóre ich zachowania nie przysporzyły im sympatii, inne wręcz spowodowały ogólną niechęć. Zadam kilka pytań, na które powinien sobie odpowiedzieć każdy, który wybiera się na spotkanie i chce w sposób miły, wesoły i bezkonflitkowy spędzić kilka godzin razem z innymi ludźmi o odmiennym podejściu do życia, które dla ogółu społeczeństwa wydaje się często wręcz niewyobrażalnie dziwne.

Zacznijmy od podstaw czyli zastanowienia się:

1. Po jaką cholerę chcę wyjść z domu?

Nie, nie chodzi mi o to "Po co w ogóle wychodzi się z domu?" (bo chyba każdy sam sobie odpowie na to pytanie), lecz "po co idę na meeta?" (bo tego pytania większość sobie nie zadaje). Właśnie od odpowiedzi na to pytanie uzależnia się to czy godziny, które tam spędzimy, będą godzinami spędzonymi w sposób wesoły i pożyteczny. Otóż ludzie niezwykle różnie odpowiadają na to pytanie, ponieważ każdy ma inne priorytety i inne pomysły, co nie powinno nikogo dziwić. Ja postaram się pokazać ich jak najwięcej i ocenić, które są właściwe:

Postawa 1. Spotkanie Anonimowych Ponyholików

You make Twilight Sparkle cry...
Przykładowa sytuacja:
8 bronies siedzi sobie w barze kilkanaście meetów przed meetem, czekając na resztę, która ma przyjść w niedługim czasie. Jedzą, piją, bawią się, nagle wchodzi "Nowy".
Po przywitaniu się ze wszystkimi siada on w kącie, przyciska plecak do brzucha, kuli się ze strachu, po czym nieśmiale zabiera głos:
- Cz-cześć... Nazywam się Jaś Kowalski.
- Siemka
- No... Hej... Ej mam pytanko. Bo wy tu tak siedzicie, a... Mówiliście znajomym i rodzinie, że jesteście Brony? Bo ja oglądam od tygodnia i nie mowiłem rodzicom. Ukrywam się trochę i... W ogóle to jakoś dziwnie się z tym czuję...
Oczywiście cały meet odpowiada mu opadnięciem szczęki i wzrokiem politowania
 Ludzie... To jest NAJGORSZA MOŻLIWA POSTAWA, która dzięki Bogu pojawia się coraz rzadziej. Na kilku pierwszych warszawskich meetach można było spotkać osoby, które pojawiły się tylko po to, aby usiąść w kącie, nie zamienić z nikim słowa, a jeśli ktoś wyciągnął taką osobę do rozmowy okazywało się, że jest to zamknięty w sobie, smutny nastolatek, który wstydzi się bycia Bronym i przyszedł wyżalić się na przerażający los niezrozumianego dziecka, które "chce tylko oglądać serial dla małych dziewczynek i dzielnie znosi nieprzyjaznych kolegów, którzy go wyśmiewają". PANOWIE (i panie), CO TO MA BYĆ???

Przeciętna reakcja na TAKĄ osobę...
Rozumiem, nie każdy musi być od razu duszą towarzystwa... Nie wymagam tego od nikogo. Co więcej, rozmawiałem na meetach z wieloma ludźmi, którzy nie udzielali się zbyt często i szanowałem ich bardzo... Czemu? Bo przez ich twarz nie lał się żal i lament. Słuchali i uśmiechali się, a kiedy raz na ruski rok to ONI coś powiedzieli z ich ust nie lała cię cała martyrologia i historia niekochanego dziecka, które mężnie walczy z hejterami i jest dumne z tego, że cierpi za fandom, ściskając w ręku figurkę Pinkie Pie za każdym razem, kiedy ktoś nawrzuca mu z jej powodu.

Panowie, jeśli szukacie zrozumienia, pocieszenia, pochwały za trzymanie się swojego zdania i chcecie wyżalić się komukolwiek ze swojej strasznej przeszłości, to polecam znajomego, rodzica albo psychologa. Oni albo robią to, ponieważ im na nas zależy, albo jest im to z góry narzucone w obowiązkach, albo biorą za to kasę. Nie przychodźcie na meety z podejściem "siądę i wypłaczę się na czyimś ramieniu", bo możecie być pewni, że na następnym meecie każdy z kim rozmawialiście będzie siadał po przeciwnej stronie sali, zmęczony waszą osobą od samego progu (To samo tyczy się TSa... Myślę, że ten, o kim piszę, wie o co mi chodzi...). Na meety przychodzi się porozmawiać, ew. posłuchać jak ktoś mówi coś ciekawego, a nie smęcić i przynudzać swoimi historiami, które są odpowiednikiem polskiego licytowania "kto ma gorzej".

Owszem, można przyjść na meeta z nadzieją na odnalezienie kogoś, kto "da siłę iść dalej" w waszym fandomowym życiu, ale działa to na trochę innej zasadzie (szczegóły niżej).

Wyrzućcie sobie z głowy postawę, o której wspomniałem, bo z tak negatywnym, płaczliwym nastawieniem od razu zostaniecie zrzuceni na drugi kąt sali, abyście podpierali ścianę aż do momentu rozejścia się całego spotkania. To tyle na ten temat... Amen.

OFFTOP, na który nie mogę sobie nie pozwolić
A co do mojego podejścia do takich osób i hejtu, jaki się zaraz posypie... Ludzie, uwierzcie mi. Nie jestem ślepy na cierpienia ludzi, którym się nie powiodło w życiu, są wyśmiewani czy ogólnie mają problemy w kontaktach ze światem. To, że sprzeciwiam się ich narzucaniu wobec mnie nie oznacza, że mi ich nie żal. Wręcz przeciwnie. W swoim otoczeniu zachowuję się trochę jak Pinkie, bo zawsze staram się dojrzeć coś dobrego w drugim człowieku i smutno mi, kiedy widzę, że komuś innemu jest smutno. Ja po prostu wybrałem inny sposób, żeby takim ludziom pomagać.

Zamiast brać na siebie ich narzekania i smutki po prostu staram się ich podnieść z dna. Jeśli kolega nie jest akceptowany przez grupę, to nie siadam koło niego, żeby przytakiwać grzecznie i płakać razem z nim. Ja staram się zrobić wszystko, żeby nie był smutny i mógł do grupy dołączyć, jeśli to jest coś, czego właśnie chce. Jakoś tak... Łatwiej dla mnie jest dawać komuś szczęście (którego Bóg mi nie poskąpił, w końcu mam żarcie, rodzinę, dobrych przyjaciół i taki fajny fandom, do którego udało mi się dołączyć... ^^) niż starać się wziąć na siebie ciężar jego problemów. Jeśli dasz komuś rybę, jego głód powróci, a jeśli dasz mu wędkę, sam nauczy się go zaspokajać.


Zacytuję pana Sz. Hołownię, który w jednej ze swoich książek przytoczył słowa bardzo mądrego księdza (które z resztą odzwierciedlają IDEALNIE moją postawę życiową):
,,Nie wezmę na siebie twego nieszczęścia, bo wtedy obaj będziemy nieszczęśliwi (...)-A tak, ja człowiek szczęśliwy, pomodlę się za ciebie, abyś i ty był taki sam." 
Może w fandomie, wśród bronies ograniczymy się do "wspierania" i "rozbawiania" (choć pomodlić nikt się nie zabroni), ale sens pozostanie niezmienny. Nikt nie ma zamiaru brać na siebie waszych nieszczęść. Możecie liczyć na wsparcie, które was podbuduje, ale nie kosztem cegieł (czasu, chęci i emocji), które wyciągniemi z nas. 


To chyba najlepsza myśl, w jakiej utwierdził mnie fandom i jego dzieła. Dzielcie się szczęściem... Bądźcie takimi małymi trybikami, które razem czynią ten świat lepszym... I szukajcie małych rzeczy, które was cieszą... No, a teraz wróćmy do meritum...



Postawa 2. KUCE KUCE KUCE KUCE KUCE KU...

Przykładowa sytuacja:
Siedzimy sobie spokojnie, grupa rysuje, grupa gada, nagle wpada "Nowy".
- Hej, panowie, to tutaj jest ponymeet?
- Tak...
- Super! - powiada, wykładając na stół milion trzysta tysięcy plakietek, figurek, obrazków, itd. - Uwielbiam Rainbow Dash, a wy? Jaki jest twój ulubiony kuc? Obejrzałeś wszystkie odcinki? Widziałem wszystkie piętnaście razy i...
W tym momencie wszyscy zaczynają go ignorować.
No... W teorii tak powinien wyglądać dobry Brony, który przychodzi na meeta. Pytanie tylko: W czyjej teorii?

Brony przychodzący na meeta, przez pięć godzin mówiący TYLKO I WYŁĄCZNIE o kucykach, to po prostu plaga, która masowo odpycha ludzi nie tylko od siebie, ale również od fandomu. Nie wiecie o co chodzi? Już spieszę tłumaczyć...
Rainbow reprezentuję reakcję na TAKĄ osobę
Większość Bronies w internecie to niestety maniacy. Maniacy do tego stopnia, że na Kwejku, wszelkich forach, facebookach i innych portalach WSZĘDZIE spamują kucami, tak że każdemu użytkownikowi internetu powoli chce się od nich rzygać. Naprawdę często ludzie nie mówia o niczym innnym (może nie chcą, a może naprawdę poza kucami nie mają absolutnie żadnych zainteresowań). To samo dzieje się, kiedy taka osoba przychodzi na meeta, a reakcja ludzi na takie zachowanie jest adekwatna do tego w internecie.

Jeśli przychodzisz na meeta i poza kucami nie masz ABSOLUTNIE ŻADNYCH tematów do rozmowy, nikt nie będzie chciał z tobą rozmawiać. Zwłaszcza, jeśli poruszasz tematy, które były poruszane setki razy (Polski dubbing jest do dupy, lubię Derpy, Luna > Celestia, ew. odwrotnie, etc.), możesz się spodziewać, że po trzech, czterech zdaniach znudzisz ludzi swoją osobą, a potem wszyscy zaczną cię unikać.

"Hey, wait a minute!!!", przeczytam zaraz w komentarzach... "Co robić na spotkaniu fanów KUCYKÓW, jeśli nie wolno gadać o KUCYKACH?"

Panowie, wolno mówić o kucach. Trzeba jednak znać umiar. Można gadać o wszystkim od pogody po politykę (i zwykle się to robi), ale kiedy w grę wchodzą maniacy, wszelkich rozmów się odechciewa. Poza tym... Pozostaje jeszcze trzeci powód, dla którego ludzie wychodzą z domu na meeta...


Postawa 3. Przyjrzenie się fandomowi


Niektórzy z was (pewnie większość) są Bronies, którzy siedzą w domu, mają własne życie (heh... no bez przesady), a na meety nie chodzą z sobie tylko znanych przyczyn, przez co z resztą fandomu komunikują się tylko przez internet. Jest to jakieś wyjście, wcale nienajgorsze, zwłaszcza jeśli jest się wiernym zasadzie "nie zawieram znajomości przez kabel", która biorąc pod uwagę ostatnie lata często potrafi uratować od wielu wariatów. ("Cześć, jestem Tomek i też mam 12 lat...") Tak czy siak w głowie każdego pojawia się raz na jakiś czas myśl w stylu "Ciekawe czy tylko mnie to kręci?".

Z czasem ludzie wchodzą na FGE, oglądają relacje z meetów i dochodzą do wniosku, że takie spotkania to musi być niezła frajda. Z resztą nie tylko frajda... To okazja do poznania innych, którzy chorują na tę samą osobę. To możliwość przeprowadzenia swoich obserwacji. To sposobność dowiedzenia się czy wszyscy Bronies to rzeczywiście maniacy na jakich się kreują czy może jest tam ktoś warty uwagi.

W końcu ciekawość dochodzi do głosu. Chęć pójścia na meeta po to, żeby zobaczyć "Czym to się je?" to najpewniej motor napędowy dla czterech na pięciu ludzi chodzących na swoje pierwsze meety. Czy jest to złe podejście?

Nie... To nie jest złe podejście. To naturalne, że przed pierwszym wejściem w nowe otoczenie chcemy na początku ostrożnie stawiać kroczek po kroczku, przy każdym postawieniu nogi sprawdzając czy można ją jeszcze wyjąć. Jeśli wszystko jest w porządku, można iść dalej...

Od tego jak wypadł ten pierwszy, zależy jak się będzie reagowało na nastepne... A następne mogą przynieść o wiele więcej... O czym napiszę dalej


Postawa 4. Poznanie nowych kumpli


Wziąłem sobie do serca cytat mojego dobrego znajomego (czy takiego dobrego, to nie wiem... jeszcze z nim nie piłem, a w polskich realiach oznacza to, że nawet nie zawarłem znajomości) Kagemę, który rzekł mniej więcej to:
"Nie wyobrażam sobie dorosłych mężczyzn, którzy przychodzą do baru, marnują wieczory i tracą życie dla kucyków. To jest CHORE...!!! To się powinno leczyć... Na meety nie chodzi się dla kuców. Chodzi się na nie dla LUDZI, a kuce są tylko tłem... Pretekstem, dzięki któremu można spotkać kogoś, z kim w innej sytuacji nie udałoby się spotkać."
I to jest myśl... To jest JEDYNY konstruktywny powód dla którego w ogóle można wyjść. To jest coś, dzięki czemu pięć godzin spotkania zostawi w naszym życiu coś więcej niż paragon z McDonalda. Można tam wyjść do ludzi, znaleźć kogoś, z kim można porozmawiać na ciekawe tematy, a nawet spotkać znajomego, który (jeśli jest to wam pisane... a o to czasami ciężko) zostanie przyjacielem na całe życie.

Meet to wyjście do ludzi... Jednocześnie sposób na spotkanie kogoś o podobnych zamiłowaniach. Bądźmy szczerzy, nasz fandom jest oblegany przez ludzi, którzy umieją surfować po internecie... Sporo osób z tego grona to miłośnicy RPG, gier komputerowych, nawet rasowe nolify, które z komputera schodzą tylko wtedy, kiedy idą do szkoły... 

Gdzie spotkać takich ludzi, skoro nie wychodzą na dwór? Jak ciężko jest znaleźć kogoś, z kim można pogadać o Skyrimie albo o Falloucie, jeśli nie ma ich nigdzie na wyciągnięcie ręki? Potrzebny jest most, na którym się spotkamy, a takim mostem... są spotkania fandomu MLP. To dla takich ludzi okazja na poznanie kogoś o podobnych zamiłowaniach, a jak wiadomo najłatwiej jest nam zawierać znajomości z ludźmi, którzy mają podobne zainteresowania. 


To jedna strona medalu. Druga opiera się na tej samej zasadzie, ale skupia się na innej grupie docelowej. Nawet rasowi imprezowicze, "wariaci", dusze towarzystwa mogą się na meecie spotkać i zawrzeć znajomość z kimś nowym... W końcu każde spotkanie z nowym człowiekiem to potencjalna szansa na odnalezienie kogoś, z kim spędzi się resztę życia. Skoro każde takie spotkanie daje nam tę szansę, to nic nie wskazuje na to, żeby ponymeety były w tej kwestii aż tak bardzo odmienne. 

Można tu spotkać pokrewne duszę (przyznaję... sam kilka znalazłem... If you know what i mean, Araszi :3), porozmawiać o wszystkim (filozofia, historia, religia, WSZYSTKO), a nawet nachlać się, jeśli ktoś ma taką ochotę (ponownie Araszi ;D).

To chyba najlepszy powód, dla którego w ogóle ktokolwiek powinien wyjść z domu na ponymeet.


Podsumowanie


Żeby wyjść na meeta trzeba wiedzieć po co się idzie. Jeśli idziesz, żeby ponarzekać - nie idź... Jeśli jesteś maniakiem - nie idź... Nie dlatego, że zły Tościk ci tego zabrania. Po prostu piszę ci jako doświadczony obserwator takich zachowań i ktoś życzliwy, który od razu ci powie: 

Zmarnujesz godziny swojego życia na coś, co nie przyniesie żadnych korzyści. Możesz co najwyżej zniechęcić się do fandomu, bądź dać o nim złe świadectwo dla opinii publicznej (wiele razy byłem świadkiem sytuacji, kiedy wygłupy kilku wariatów powodowały, że wszystkim odechciewało się kontynuować spotkanie).

Nie zawrzesz znajomości... Możesz natomiast zrazić do siebie wiele osób, z którymi do tej pory utrzymywałeś pozytywne stosunki "przez kabel".

Nie spędzisz miło czasu, co bezpośrednio przekłada się na to, że każda spędzona tam sekunda będzie dla ciebie wycięta z życiorysu, podczas gdy w tym czasie można zrobić coś konstruktywnego. (Żartuję... xD Jesteście internautami... Internauci nie robią nic konstruktywnego...).

2. Czy to meet dla mnie?

Mogę na meeta? *chlip*
Przykładowe sytuacje:
Blog/Grupa facebookowa/Komentarze pod zapowiedzią:
- Hej, chłopaki, jestem nowy i mam pytanko. Co trzeba zrobić, zeby przyjść na ponymeet? Trzeba się zapisać czy coś?
- Mam 15 lat. Czy młodsi też mogą przyjść?
- Mogę zabrać ze sobą kumpli?
Zasada jest prosta. Jeśli w poście nie ma wyraźnie zaznaczonego faktu, że spotkanie jest kierowane wyłącznie do pełnoletnich lub tych, którzy wcześniej złożyli jakąś składkę - wstęp jest wolny. Ma tam prawo pojawić się każdy. Bez względu na wiek, miejsce zamieszkania, płeć czy cokolwiek innego. Możecie iść z przekonaniem, że nikt nie zamknie wam drzwi przed nosem i nie wyrzuci was, kiedy pochwalicie się swoim wiekiem.

(Jeśli chodzi o "elitarne" spotkania, możecie być pewni, że będą one dobrze oznaczone, także już po przeczytaniu zapowiedzi będziecie wiedzieli, że nie jesteście tam mile widziani. Poza tym... Elitarne spotkania raczej nie są reklamowane na FGE, także... Nie musicie się bać, że na takie traficie.)

Teraz sprawa dla organizatorów i uczestników, którzy zdążyli już się rozsiąść na przygotowanych w miejscu spotkania fotelach. Niestety... Tak już się przyjęło od dawna. Na spotkania może przyjść każdy. Raczej nie powinno się wyrzucić kogoś tylko dlatego, że ma 15 lat albo wygląda dziwnie. Czy to się komuś podoba czy nie, jeśli organizuje się spotkanie, na które zaprasza się każdego, nie można spojrzeć na kogoś i wywalić, bo średnio podoba się wam jego wygląd czy usposobienie.

Jedynym odstępstwem od tej reguły są wspomniane przeze mnie spotkania elitarne. (Np. "Zapraszamy tylko pełnoletnich, bo alkohol będzie lał się strumieniami." "Składamy się na wynajem lokalu, przyjść może ten, kto wpłacił zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.") Oczywiście można też pożegnać się z kimś, kto przychodzi dla draki, klnie jak szewc i nie zachowuje się w porządku w stosunku do innych, ale... To chyba oczywiste, więc raczej nie ma konieczności, żeby rozwodzić się nad tym tematem... Jeśli ktoś jest chamem - usuwa się go ze spotkania w możliwie bezkonfliktowy sposób.

Podsumowując... O ile organizator nie napisał inaczej, każdy meet jest dla ciebie. Proszę, nie zadawajcie ciągle tych pytań w komentarzach, bo ciężko jest na każde odpowiadać.


3. Co chcę tam robić?


No nareszcie. Dość pytań retorycznych i dziwacznych analiz zachowania. Doszedłem do tego, co większość osób uważa za PRAWDZIWE przygotowania. To kolejne pytanie, które warto zadać, ale powód jest wreszcie o wiele bardziej przyziemny niż długie, psychologiczne wywody.

Zasada jest prosta, błaha i banalna, a podam ją na jeszcze bardziej łopatologicznych przykładach...

Jeśli chcę rysować - potrzebuję kartki i przyborów
Jeśli chcę puszczać muzykę - potrzebuję laptopa i głośników
Jeśli chcę grać na gitarze - potrzebuję gitary i pieca
Jeśli chcę jeść - biorę kasę na McDonalda
Jeśli chcę gadać - ... eee... Jakieś pomysły?

Słowem... Jeśli wiem, co chcę robic, odpowiedź na pytanie "Czego potrzebuję" nasuwa się sama


Warto wiedzieć w co się zaopatrzyć, żeby się nie nudzić... Organizacja to podstawa, a dobrze zorganizowany meet to naprawdę coś, co pamięta się na długo, więc... Pomyśl o tym, co może ci się przydać, bo dopiero gdy się je zada, odpowiedź jest prosta.

Coś jeszcze, jeśli chodzi o przygotowania? Chyba nie... Podsumowując trzy punkty...

1. Przyjdź na meeta z dobrym nastawieniem albo nie przychodź wcale
2. Nie musisz się martwić o to czy ktoś będzie się ciebie czepiał
3. Pamiętaj, żeby zabrać to, co przyda ci się na meecie.


To chyba tyle, jeśli chodzi o przygotowania. W najbliższej przyszłości (jeśli chcecie czytać) jestem w stanie napisać jeszcze część 2. i 3., odpowiednio opisujące samego meeta oraz to, jak powinno się je organizować (wesprę się przemyśleniami Olqa... On ma większe doświadczenie).

Komentujcie, dyskutujcie... Napiszcie co zrobiłem źle. Tyle ode mnie, trzymajcie się. Idę oglądać ostatni odcinek, bo zamiast obejrzeć streama PISAŁEM TEGO POSTA!!! Trzymajcie się :)

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mniopku, jeśli pisałeś coś o mnie i dzisiejszym nastawieniu do pogody, to niech Cię Molestia dopadnie... ^^

      Sam tekst świetny! Taki niby oczywisty, a jednak... Cóż, ciężko mi pochwały pisać, po prostu - czekam na kolejne części!

      Usuń
    2. Hmmm... Może właśnie przekonałeś mnie, żebym udał się na szczeciński Ponymeet!
      Brzmi jak świetna okazja, żeby pogadać o różnych pierdołach, spotkać się z ludźmi - kto wie, może nawet przeprowadzić na szybko jakąś sesję RPG albo pogdybać o przyszłości Equestrii?

      Usuń
  2. ty nie to ja napisze za ciebie FFRIISTT pierwszy raz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Who???
      the???
      hell???
      gives???
      a???
      fuck???

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. 1.4 - My w Olsztynie gadamy głównie o militariach (bronie, czołgi, obmyślanie planu wysłania polskiej stacji bojowej na orbitę ziemską i jej obronę przed amerykanami, a tu czasem historie Ice'a i Dosiera ze strzelanek airsoftowych), grach video i różnych pierdołach. O kucykach też coś jest, ale głównie są zabawnymi wtrąceniami do naszych wywodów.

    Dla mnie meety w mniejszym gronie (5-15 osób) są ciekawsze. Wtedy są najciekawsze rozmowy i wszyscy się jakoś udzielają. Jak kiedyś w trójkę pojechaliśmy do Gdańska to tam bronies podzielili się na małe grupki(2-4 osoby) i w nich przegadali cały meet. Przynoszenie laptopów to jest zły pomysł. Puszczanie z nich filmików potrafi zabić kreatywną rozmowę. Po to mamy w domu komputer, żeby takie rzeczy robić w domu.

    Było też wspomniane o McDonaldzie. Tam meety za nic się ni powinny odbywać. Są bez klimatu. Jakaś kawiarnia (można tu dzieci straszyć), pub, oraz jako, że już wiosna jakiś park to naprawdę dobre miejsca. Tam od razu rozmowa się lepiej klei. A jak będzie ktoś głodny to można wyjść na chwilę nawet na jakiś KEBAB, który będzie lepszy i bardziej syty niż ta guma w macu.

    Wiekiem nie należy się przejmować. Jestem najmłodszy w grupie (16 lat), a to ja nią "dowodzę".

    Dzięki meetom poznałem kilka ciekawych osób trzymam z nimi stały kontakt, a z dwoma rozmawiam i spotykam się częściej niż z jakimkolwiek kolegą z klasy.

    Tym, którzy tu dotrwali dziękuję za uwagę i może zapraszam kiedyś do Olsztyna, gdzie pokażemy wam jak się robi prawdziwy ponymeet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się z tobą że przynoszenie laptopów to zły pomysł. Na Bielskim na lapku prawie cały czas coś leci, ale nikt się nie przejmuje i wszyscy rozmawiają :D
      Co do miejsca też polecam przyjść do jakiejś małej kawiarenki.
      Jeśli chodzi o jedzenie, to na Bielskim mamy tak, że idziemy na początku do KFC/na pizze.

      Usuń
    2. Co innego, jak się przyniesie laptopa tylko po to, żeby puścić muzykę, a jak się przyniesie lapka po to, by:
      * pograć na Ponymeecie w Lola -_-'
      * włączyć Skype lub TeamSpeak.

      Jeśli chodzi o McDonald to zależy od ekipy, bo każda ekipa generalnie robi co innego. Of course popieram to, że meet powinien się odbywać w specjalnym miejscu, ale wypad do Maca albo KFC by coś zjeść? Czemu nie?

      Usuń
    3. Wspominając o lapkach brałem pod uwagę to co w Gdańsku (tak będę po nich cisnąć cały czas). Były 2 laptopy gdzie wokół nich zlecieli się prawie wszyscy i zaczęli coś oglądać. A reszta stała z boku i się nudziła. Odnośnie tego maca. Można wyjść jak niczego do żarcia lepszego w koło nie ma (tak hejtuję tą firmę), ale nie przesiedzieć tam praktycznie całego meeta (Gdańsk ofc.)

      Usuń
    4. A ja głupi myślałem, że my źle meety robimy jak w ogóle o kucykach nie parlamy.
      W sumie... Rozmowy o naszych miastach gotowych do nalotu na inne kraje i radzieckich rakietach ziemia-powietrze wycelowanych właśnie w nasze miasta też są olrajt.

      A ty, Timiko, przestań cisnąć tak na ten Gdańsk, poznałem tam paru fajnych ludzi i ogólnie dobrze się bawiłem ( nudzisz się? to se znajdź coś do roboty ).
      Jedyne do czego mogę się przyczepić to że mają tam drogie hamburgery w macu >:(.

      A i tak oni mają tam lepiej - mają system nagród! A u nas? System kar ( patrz -> karny nocnik dla Phora za spóźnianie się na meety ).

      Usuń
    5. Fakt, hamburgery są bardzo drogie, lecz to nie od nas zależy ich cena :D

      Usuń
  5. Jeśli chodzi o 2. postawę to podam prawdziwą sytuację z Bielskiego Meeta.
    Po 2. spotkaniu, zaczęły nam się kończyć tematy o kucykach (o ile o najnowszym odcinku można porozmawiać, to ile można gadać o ulubionym kucyku?!?), więc postanowiliśmy:
    Zrobimy turniej w Little Fighter 2 :D
    Co prawda nie wyszło tak jak chcieliśmy (wiesz o czym mówię, mój głupi laptopie!), ale i tak było coś innego do zrobienia.
    Więc jeśli na meecie bardzo lubicie "grać w grę", to po prostu znajdźcie jakąś którą lubicie i zagrajcie w nią razem. (nie musi być to od razu turniej)
    Do Tościka:
    Chętnie przeczytam więcej takich poradników. Chciałbym się dowiedzieć co jeszcze robię źle :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uff... Przeczytałem całe. Ale to wszystko chyba rozumie się samo przez się, choć nie byłem na żadnym meecie (jeszcze?). Mimo wszystko dobrze, że to napisałeś, ponieważ może być kilka osób, którym się te informację przydadzą :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki ty mądry Tościk jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja uważam że fajnie napisane i na pewno mi sie przyda. Chętnie przeczytam drugą część.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj. Jeżeli mam być szczery, to spisałeś tutaj raczej ogólne zasady dobrego zachowywania się, których każdy powinien przestrzegać iii... to aż dziwne, że tego nie przestrzegali. Co innego jak ktoś ma coś w nawyku, typu przeklinanie to już inna broszka. Będę jednak szczery: Jestem strasznym bluzgatorem, ale robię wszystko co mogę by się odchamić. Ba, nawet postępy robię :D

    A teraz za tydzień będzie w Wawie nowy meet, a ty, Tościk jak wysnułem z tekstu będziesz tam (chyba). Będzie tam co najmniej jeden nowo przybyły a na podstawie (mo)jego zachowania będziesz mógł do II części poradnika wprowadzić usprawnienia. wytknąć inne negatywne głupoty (Nie mylić z Pozytywnymi na Boga!) et cetera.

    OdpowiedzUsuń
  10. no bez jaj, co to jest? Nie wiem co przeżył autor, ale to jest antyreklama wszystkiego. Jesteś nudny nie przychodź, jesteś samotny i szukasz wsparcia nie przychodź, lubisz kucyki nie przychodź, tak w ogóle ponymeety są głupie lepiej idź na inne fora hobbystyczne i z nimi się spotykaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pozwól ze wytłumaczę chodzi o to ze ponymeety to nie koła wsparcia w walce z depresją a i nikt nie lubi słuchać całej historii życia innych osób bo chce miło spędzić czas nie da się tez słuchać w koło o czymś o czym wszyscy wiemy czyli o kucach a jak jesteś samotny to przychodź tym bardziej by poznać kogoś nowego

      Usuń
    2. Mnie tam często szkoda, jak człowiek przychodzi na meet i zaproponować może tylko temat o kucykach. No, bo kurde, pogadać mogę, szczególnie jak człowieka nie znam, albo jego opinii na temat kucyków, ale rany, słuchanie tego godzinami po raz enty? Bitch, please.

      Tak nawiasem nie będąc chamskim - Tościk, to się również tyczy ciebie i twojego fanfika :P (żart, na szczęście często wyskoczysz z tematem gier lub filozoficznym)

      Usuń
    3. Kiedy ja mówię o swoim fanficu? Tylko w obecności Deveela i Turaka, kiedy pytają mnie o sprawy z nim związane. W Warszawie w ogóle nie poruszam tego tematu.

      Usuń
    4. Przecież pisałem, że żartuję :P

      Usuń
    5. Araszi, bólploty swoją drogą ale to nie on złapał bana na bronies wrocław za ogólne chamstwo...

      Usuń
  11. ok 15 a 12 lat to nie będzie przesada? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sobie pomyślałam. Co innego, gdy w wieku 15 wchodzisz i witasz się z dobrze znanymi z forów 'kolegami', a co innego, gdy wchodzisz mając 12 lat a tam same stare dziadki przy stole siedzą i cię spojrzeniem lustrują ;p Trochę zrozumienia dla młodszych!

      Usuń
    2. Ta. Dlatego ja (14) trochę się boję jak to będzie na pierwszym moim meecie o_O

      Usuń
  12. Hem, wydaje mi się, tak doszłam do wniosku, że podoba mi się ten styl pisania postów. W znaczeniu, twój styl. Może, tylko może, spróbuję sił w czytaniu twego ff? Chociaż nie wiem, czy jestem takim hardckorem...

    Co do posta. Jak już wspominałam, przyjemnie się czytało. Prawdy zawarte w poście też takie, ten. Prawdziwe. I przyznam, spodziewałam się jakiejś wzmianki o Araszim, i się nie przeliczyłam :D I tak szczerze, to nigdy nie przyszło mi do głowy żeby się zastanawiać, po co idę na ponymeeta. Chociaż nie, wiem, po co. Żeby odpocząć od mojej durnej codzienności D: Moja klasa to banda infantylnych głupów, przez których szkoła to koszmar. Ponymeety są dla mnie taką namiastką normalnego życia, które mogłabym mieć gdybym znała normalnych ludzi. Więc chodzę tam, aby poznać nowych ludzi :3 Czyli podpunkt 1.4 :3 I ciekawostka, rzeczywiście poznałam tam przyjaciółkę, która pewnie będzie już na całe życie c: And my muffins. Dzięki meetom zaczęłam się uczyć robienia muffinków.

    Z chęcią poczekam na następne części.
    I muszę się oduczyć pisania takich długich komentarzy.
    Na serio.
    Teraz jest przez to jeszcze dłuższy.
    Nie pomagam sobie.
    Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. WYPLUJ TE SŁOWO, BEZCZELNA :O! Długie komentarze są najlepsze :3 Długie, i nie za długie.

      "Wychowałem się" na forum, gdzie za recenzje ciężkich prac jak (odpowiednik długiego na setki stron FF) które wyglądają mniej więcej "Fajne! 5/5" się wylatywało na zbitą mordę. A mi zależało, by na tym forum być, więc się dostosowałem. I na zdrowie mi tylko wyszło: skomentowałem np. jednego FF na Deviancie tak, jak powinno być: dużo słów, argumentów itp. Od jednego dekla dowiedziałem się, że jestem retardem, ale od autora emanowało uznanie za "Awesome comment!".

      Co do szkoły: też tak mam. Przybij kopyto ._. Banda pajaców, kilku tylko przyzwoitych.

      Usuń
  13. Ale shitstorm zacząłeś.
    W zasadzie masz rację ale nie wiem czy takie "dosłowne" przedstawienie swoich opinii jest zgodne z "love and tolerence". To co napisałeś dosyć mocno kłóci się z tym międzynarodowym mottem.
    Mi to wygląda na próbę dostosowania tych spotkań co do Twoich wyobrażeń, chcesz zniechęcić niektórych ludzi do przychodzenie na nie bo według Ciebie po prostu oni je psują. Dyskryminacja ? Czy za niedługo wprowadzisz ograniczenia co do wagi, wzrostu a potem płci ?
    Żartuje oczywiście ale chyba ten fandom powstał po to by "kochać i tolerować" wszystkich, bez względu na ich osobowość czy nastrój.

    Przynajmniej w teorii. Sam nie lubię wiele ludzi i mlp raczej tego nie zmieniło :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale ja uważam, że on napisał dobrze. Nie pisał, żeby dyskryminować, tylko żeby nie zachowywać się jak jakiś przychlast. Poza tym, był na wielu meetach i ma w tym doświadczenie, co ludzi zniechęca a co zachęca.

      Usuń
  14. hah ;D bardzo fajny tekscik, zapewne wielu osobom pomoze.
    A jezeli chodzi o mnie... ja na meeta nie pojde, za spokojnym na to. Ale sledzic z aparatem takich ludzi, zeby potem zdjecia wyslac na mail... to czemu nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz co jest spoko u Ciebie Tościk? Że nie generalizujesz. Nienawidzę, jak ktoś wkłada wszystkich do jednego worka, a Ty na szczęście tego nie robisz. Miło z twojej strony.
    Punkty 2 i 3 to oczywistość. Nic dodać, nic ując.
    Teraz pytanie, czemu uznałem, że nie generalizujesz. Otóż w punkcie pierwszym opisujesz osoby dość milczące. I tu właśnie wkraczam ja. Mam taki problem od lat, że źle mi idzie przełamywanie pierwszych kontaktów. Po prostu. Nie żalę się nikomu, wszyscy koledzy z klasy wiedzą, że jestem bronym, tolerują to, kogo mogę staram się "nawrócić". Na meety przychodzę zawsze uśmiechnięty, śmieję się jak głupi z tych wszystkich tekstów... Ale po prostu mało się odzywam. Gadać zaczynam dopiero w momencie, gdy już uda się z kimś nawiązać jakąś znajomość. Wtedy wszystko idzie z górki. Nikogo nie zrażam, jak z kimś rozmawiam staram się nastawić wszystkich pozytywnie. Po prostu z natury ciężko przychodzi mi pierwszy kontakt.
    Tacy ludzie jak ja po prostu się zdarzają. Całe szczęście, że jest na ponymeetach miejsce także i dla nich.

    Pozdrawiam wszystkich!

    PS: Jeszcze kostki do gry. Ja nigdy nie ruszam się na spotkanie bez pełnej sakwy z k10 i k20 i innymi tego typu...

    OdpowiedzUsuń
  16. Niebiosa...

    Na paru meetach już byłem i nawet nie wiedziałem, że wszystko robię źle. :P

    Dobrze, że ta instrukcja nie powstała przed moim pierwszym, bo chyba bym nie przyszedł. A przynajmniej nie przed skompilowaniem i obryciem listy tematów do rozmowy + nauczenie się rysować kucyków na papierze... czyli jeszcze bym się przygotowywał. :D
    Obrazek z checklistą Twilight jak najbardziej na miejscu.

    Szczerze mówiąc, nigdy nie zastanawiałem się, co będę robił na meecie, poza "zobaczę co się wydarzy" i nie żałuję. Więc może przesadzasz trochę z tymi przygotowaniami się. Na litość, to ma być rozrywka, nie trzeba tu zaraz mówić o planowaniu i zmarnowanych godzinach nie przynoszących korzyści (brzmi jak coś z kursu zarządzania...).

    Niemniej, post ciekawy i raczej wyważony. Przyznam, że sam nie spotkałem się jeszcze z postawami 1 i 2, co już mnie zaczynało dziwić, bo przecież ci wszyscy smutni introwertycy i maniacy, których widzę w nacie, muszą gdzieś być, prawda? Może to "wrocławska groza" ich odstrasza? No ale przywróciłeś mi wiarę w równowagę w naturze. :P

    Aczkolwiek obawiam się, że ten post może zniechęcić parę nieśmiałych osób do pojawienia się w ogóle... zresztą vide przykład z początku tego komentarza.

    A punkt 1.1 to niestety smutna prawda - kucyki jakoś skłaniają do wylewności, ale ciężko wymagać od grupy, bądź co bądź, obcych (przynajmniej na początku) ludzi, żeby brała na siebie czyjeś problemy.

    OdpowiedzUsuń
  17. A tak zupełnie z innej beczki, dostałeś już mój list z pogróżkami, Tościku? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dalegor, przepraszam cię. Miałem dostarczyć ten list, tłumaczyłem Tostowi o co kaman. Ale przez zbieg pewnych wydarzeń, dzień po Ponymeecie w Krakowie straciłem legitymację studencką, a w niej był ten list.

      Usuń
  18. Zgadzam z treścią, ale paru rzeczy i tak się uczepię.


    "po co idę na meeta?"

    Przede wszystkim po to by spotkać ludzi którzy lubią to co ja(kucyki). Człowiek ma potrzebę przynależności do grupy.

    "Postawa 1. Spotkanie Anonimowych Ponyholików"

    Po miłującym ludzi Toście spodziewałem się czegoś innego.
    Właściwie masz rację, ale ja bym był nieco bardziej wyrozumiały.
    Jeśli ktoś ma problem którym chce się podzielić (brak akceptacji ze względu na kuce itp.) to niech to zrobi, ale na miłość boską niech nie robi z tego jedynego tematu.

    ,,Nie wezmę na siebie twego nieszczęścia, bo wtedy obaj będziemy nieszczęśliwi (...)-A tak, ja człowiek szczęśliwy, pomodlę się za ciebie, abyś i ty był taki sam."

    Miałem wielką ochotę by złośliwie skomentować cytat, ale jako że złośliwość nie zawsze mi dobrze wychodzi, powstrzymam się. :)

    Postawa 2. KUCE KUCE KUCE KUCE KUCE KU..

    Gdy przychodziłem na dziewiczego meeta sądziłem, że tak mogą wyglądać tematy do rozmów.

    Postawa 3. Przyjrzenie się fandomowi

    To najlepiej opisywało moje podejście. Nie wiele się odzywałem, bo bałem się że strzelę jakąś gafę, po czym wszyscy spojrzą na mnie w ciszy, zmierzą wzrokiem i powrócą do poprzedniego tematu. :)


    "Mam taki problem od lat, że źle mi idzie przełamywanie pierwszych kontaktów. Po prostu. Nie żalę się nikomu, wszyscy koledzy z klasy wiedzą, że jestem bronym, tolerują to, kogo mogę staram się "nawrócić"."

    Brohoof kolego Alberich93! Jeśli jest coś czego nienawidzę, to jest to właśnie poznawanie nowych ludzi. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu denerwują mnie początki znajomości, nie ludzie sami w sobie. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. >Na początku zdanie wstępu. Na meetach wszelakich w najrózniejszych miastach miałem okazję być naprawdę wiele razy.

    Tościk, a to gdzieś ty jeszcze był? Ja wiem jedynie o Mińsku, Warszawie i Łodzi, nie przypominam sobie, byś był w masie innych miejsc.

    OdpowiedzUsuń
  20. Akurat mieszkam w Zielonej Górze i planowałem pójść jutro na tego Meeta. Należę do grupy osób, które mają problemy z zawieraniem nowych znajomości. Myślałem, że takie spotkanie to szansa aby się przełamać i porozmawiać z innymi o moich zainteresowaniach, podzielić się moim spostrzeżeniami dotyczących kuców, ale jak to przeczytałem, to zdałem sobie sprawę, że muszę się ograniczyć do forów internetowych (gdzie o dziwo nie mam problemów w kontaktach z innymi) :/

    OdpowiedzUsuń
  21. Przeczytałem, i ostatecznie zrozumiałem, że lepiej będzie jeśli pozostanę w domu.

    Hehehe, żartowałem. Będę na przekór wszystkiemu zasuwał na meety, gdy tylko znajdę możliwość.
    Byłem już na trzech spotkaniach w Warszawie - 2 w Paradoxie i trzeci, mikroskopijny meet w KFC. Nie żałuję, choćby nie wiem co.

    Ponymeet pierwszy:
    Przyznam się bez bicia - tak, jechałem z zamiarem wyżalenia się. Na szczęście nic z tego nie wyszło. Fobia społeczna dawała mi w kość jak mało kiedy, ale obrałem taktykę "leap of faith" - najpierw starać się być aktywnym, a potem się martwić. Parę razy łamałem żelazną zasadę "nie odzywaj się, jeśli nie masz nic do powiedzenia"; na szczęście nikt chyba nie zwracał uwagi :D
    Bilans meeta: zamęczenie Sonica gadaniną na tematy całkowicie randomowe; utrata nadziei na to, że na zdjęciach wyjdę na akceptowalnym poziomie.

    Ponymeet numer 2:
    Nerwy, nerwy, i jeszcze raz nerwy. W zasadzie cały meet przesiedziałem na uboczu, uważnie wszystko obserwując. (Em... No dobra, przez większość czasu wgapiałem się w telefon.) Nie podchodziłem do grupki skupionej wokół laptopa - z racji słabego wzroku i tak bym niewiele zobaczył. Bardzo szybko zwiałem do hotelu, aby się uspokoić i skonsumować zapasy biedronkowskiego prowiantu.
    Bilans meeta: przesłanie jednej osobie niedawno zrobionego przeze mnie motywu do Sony Ericsson K800/810.

    Minimeet w KFC - spotkanie numer 3:
    Najpierw nijak nie mogłem znaleźć ekipy, mimo że w pewnym momencie byłem od nich dosłownie o parę metrów. W końcu zająłem miejsce obok, postawiłem figurki na stolik. Parę razy się odezwałem, nie zawsze z sensem. Po jakimś czasie wyruszyliśmy do Smyka naprzeciwko. (Wyruszyliśmy, to znaczy ja powlokłem się za resztą, bo myślami byłem wtedy gdzie indziej. Prawdopodobnie zastanawiałem się, które chipsy zjeść najpierw po powrocie do hotelu.) Po wyjściu ze Smyka pożegnałem grupę i zwiałem do hotelu.
    Bilans meeta: <404:SummaryNotFound>

    Cóż, bywało różnie, a jeśli nie do końca dobrze, to wyłącznie moja wina :p
    p.s.: Pisałem zamiast iść spać, więc powyższy tekst może być nieco nieskładny.

    OdpowiedzUsuń
  22. Po przeczytaniu tego newsa mam mętlik w głowie :D.
    Teraz muszę to poukładać wszystko bo na wakacje mam zamiar wybrać się na meeta.
    A do autora newsa, chyba trochę za mocno to rozpisałeś, młodszych uczestników mogłeś przygnieść niektórymi "zwrotami" :).

    OdpowiedzUsuń
  23. Szczerze? Artykuł ani trochę mi się nie podobał (poza znośnym napisaniem) i uważam go za skrajnie nieprzystającego do rzeczywistości. Zaliczyłam i 7osobówkę, i kilkunasto i kulkudziesięcio i na totalnie żadnej nie zauważyłam czegoś z tych rzeczy. Fakt, małe meety różnią się od dużych, które zazwyczaj dzielą się potem na grupki i "dla każdego coś miłego", ale w artykule zrobiono z nas jakiś dziwolągów, które siedzą z checklistą i skrupulatnie odznaczają prawidłowe i nieprawidłowe zachowania "nowego", po czym przeprowadzają go przez jakiś trudny rytuał inicjacji...
    Zgadzam się z tezą, że "na meeta idzie się dla ludzi", ale już nie z przykładami powyżej. Otóż COŚ nas chyba powinno łączyć z bandą kilkudziesięciu osób poznanych w Internecie, żebyśmy chcieli się z nimi spotkać. Mamy wbijać z okrzykiem "Który level?", żeby nikt nas przypadkiem nie uznał za... bronych? Wiem, że nie takie jest przesłanie artykułu, ale, jak dla mnie, na to wyszło. Uważam, że spotkania zawsze wychodzą od kucyków, tak czy inaczej pojmowanych i traktowanych.
    Co do części "Czy mogę przyjść na meeta?", także średnio się z nią zgadzam. Jeśli chodzi o osoby, które rzeczywiście dopiero co zawitały na bloga, albo tkwią tu od pewnego czasu, ale jakoś nie miały okazji się ujawnić, to zawsze traktowałam pytania tego typu jako zgrabny sposób, żeby się odezwać. A co do wieku... ja jeżdżę tylko na meety śląskie (Katowickie), i jestem tam osobą w miarę rozpoznawaną. Po drugie, trudno, żeby przy standartach kilkudziesięciu osób naprawdę znaleźć się samemu w swojej grupie wiekowej. Jednak i tak rozumiem takie osoby, choć zadałbym to pytanie trochę inaczej. Ja przy pierwszym ponymeecie także strasznie się bałam, że trafię w sam środek bandy facetów w przedziale wiekowym 25-40 lat. Tego chyba każdy chciałby uniknąć, podobnie jak większość osób wolałaby nie być jedyną trzydziestką w grupie dwunasto- i trzynasto- latków.

    A może to my w Katowicach jesteśmy jacyś dziwni?

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytam pierwszy punkt i dalej mi się nie chce. Patrzę na fajne obrazki, omijam komentarze i w głowie taka myśl: "Pierdole napisze coś i ide grać w cs-a(lub cokolwiek innego)" Ktoś się wziął za coś co potrzebne ale i tak niewielo osób na tym skorzysta. Ja na przykład jestem blogerem bardziej i nie nadaje się na ponymeety(niezręcznie się czuje w towarzystwie kupy niezbyt dobrze znanych ludzi(bez obrazy :D)) Widzę, że w komentarzach bardzo się rozpisujecie, a ja i tak mam to gdzieś :D Jak to mówią "Haters gonna hate", a ja się trzymam wielu zasad swoich, jedna z nich(odpowiednik wcześniej podanego): "Siwy gonna siwy"(wiem bez sensu ale dla mnie wiele znaczy).

    Rozpisałem się jak wszyscy. Fuck. Spotkania to powinny być "Bronymeety" a nie "Ponymeety". Co to ma być! Spotkania kucyków?!

    To tyle meety to dla mnie czarna magia i więcej się nie wypowiadam. Pewnie nikt tego i tak nie przeczyta.

    A DC UNIVERSE WYMIATA WOOHOO!

    OdpowiedzUsuń
  25. O, kolejny wierny czytelnik książek p. Hołowni :)
    Wszystko to niby takie oczywiste oczywistości, a jednak daje do myślenia. Wielu ludziom się to przyda, mi też. Czekam na 2. część.

    OdpowiedzUsuń
  26. Mnie dało to już jakiś obraz, w jaki sposób się przygotować na meet. Oglądałem/ czytałem wiele relacji z meetów i bardzo mi się podoba wizja spędzania wolnego czasu w taki sposób. Ja też mam problemy w zawieraniu nowych znajomości, ciężko jest mi się przełamać, i przeważnie to trochę trwa ale jak to zrobię, to już z górki.

    OdpowiedzUsuń
  27. TL;DR

    Dzięki za zrobienie mojego dnia przekrzykując się w swoich racjach i to jaki kto zły nie jest XD Wiem co piszecie zanim to przeczytam. Ale poradniki typu co robić jak żyć najlepsze XD BORZE TUCHOLSKI Z KIM JA TU SIEDZĘ XD Miłego końca weekendu, Poniaczky :3

    OdpowiedzUsuń
  28. "Jeśli chodzi o "elitarne" spotkania, możecie być pewni, że będą one dobrze oznaczone, także już po przeczytaniu zapowiedzi będziecie wiedzieli, że nie jesteście tam mile widziani. Poza tym... Elitarne spotkania raczej nie są reklamowane na FGE, także... Nie musicie się bać, że na takie traficie."


    Dobra, zacząłem czytać od krótszego punktu I MÓJ DZIEŃ JEST CORAZ LEPSZY XD
    Ja nie wiem czy Kraków jest miastem odmieńców ale o spotkaniach "elitarnych" jak to ładnie ująłeś jest wcześniej informowana cała grupa facebookowa i są na nie zapraszani, po prostu nie robimy nic wielkiego dla przyjezdnych tylko chcemy posiedzieć w grupie Krakowiaków dlatego nie ma o tym info nigdzie indziej. Jedyne spotkania "elitarne" jakie miały miejsce były przed zorganizowaniem ostatniego meetingu w celu uzgodnienia wszystkiego i dopięcia na ostatni guzik; oczywiście też w celach towarzyskich trochę się pośmiać ale najpierw obowiązki. Twój argument Tościk jest niepołnosprawny xD Śmiecham z nieprzygotowanego autora xD Wiesz ze to normalne ze jak ktoś się polubi w jakiś sposób, na przykład na spotkaniu w muzeum, w barze, wiecowi przeciwko ACTA czy na ponymeecie to potem może wyskoczyć na jakieś piwko albo umówić się na randkę? Ale płytkie myślenie najlepsze XD Oceniam artykuł 10/10 po przeczytaniu 4 zdań. Już wiem czemu trzymacie tutaj Tosta xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za długi komentarz, nie chce mi się czytać

      Lulz :c

      Usuń
  29. Ten twój wywód tościku mnie zabił, daje 10/10 ponieważ niektóre teksty poprostu mnie rozbroiły.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja się ogólnie boje interakcji towarzyskich w tym meetów ale dobrze życzę tym którzy są bardziej odważni niż ja.

    OdpowiedzUsuń
  31. Hm, ciekawe, bardzo ciekawe. Ja tam fanem serialu jestem od paru miesięcy, a właśnie teraz na dniach zetknąłem się ze środowiskiem, znaczy z tym blogiem. I dowiedziałem się, że jest coś takiego jak ponymeety. W pierwszej chwili mimowolnie przyszło mi na myśl, że te całe ponymeety to takie spotkania "tęczowej młodzieży", coś w podobie parady równości, tylko bardziej kameralnie:)Jakieś małe gej party może. Hehe, żarcik. Miałem po cichu nadzieję na idealistów, tworzących nową filozofię inspirowaną przekazem MLP, planujących zawojować świat tęczą :) Trochę szkoda że jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem w pracy więc komentarzy nie mam czasu przeczytać teraz, ale padłem jak doczytałem do momentu z poznawaniem ludzi - przez moment pomyślałem, że wymieniasz negatywne postawy i kolejną z nich jest 'przychodzę, żeby kogoś poznać' :D. Sympatyczny artykuł jak na mój gust - wiadomo, że są tutaj rzeczy raczej oczywiste, ale co by nie mówić, towarzystwo bronies chyba jest trochę geekowate i dobrze jest o tym powiedzieć głośno chociaż raz. W razie sytuacji 'omg-can't-stop-talking-about-poniez' to jak się mnie spotka na meecie gdzie ktoś taki jest, to mnie z nim/nią skontaktujcie, bo jestem dość nowy w środowisku i myślę, że byłbym w stanie to przeżyć raz czy dwa.

    OdpowiedzUsuń
  33. hmm... 15 lat... mój brat ma 12 i chce iść... czy sądzicie że to dobry pomysł? bo ja nie -.-

    OdpowiedzUsuń
  34. Czytając ten "poradnik" jak i wypowiedzi moje nastawienie dotyczące "czy może kiedyś się wybrać na meet" przypinało sinusoide po przeczytaniu miałem wrażenie, że meet ma więcej zasad niż książka do savoir vivre i nie wiedziałem czy meet to zabawa czy pole minowe. Idziemy się tam wspólnie bawić a widze każdy przejaw niepasowania oznacza etykietę idioty. Niektóre komentarze przywracały mi nadzieje w to że na meetach może być fajnie ale mam mieszane uczucia. Co nie zmienia faktu, że jeżeli kiedyś meet będzie miał datę której nie wymyślił szatan i nie będę miał wtedy czegoś do roboty to się zjawię na jakimś meetcie.

    Tak btw. to mój pierwszy post tutaj, choć stronę przeglądam już od dawna, zatem
    Hello World!

    OdpowiedzUsuń
  35. Bardzo fajnie napisany artykuł, mam nadzieje że nie poprzestaniesz na jednym, bo meety to dla mnie nadal czarna magia ;p jeśli pojawi się jakiś w Warszawie to się może wybiorę, chociaż nadal wszystkie opisy wywołują we mnie strach ._. A tak w ogóle to mój pierwszy pościk więc cześka ;3

    OdpowiedzUsuń
  36. Jestem nowy ,więc mi się to przyda ,ale czas przetestować to w teorii i czy mi się uda :D

    Oczywiście poczekam na meet'a w wawie.

    Zdarzyły się też kiedyś jakieś kradzieże sprzętu ,bo boę się zabrać trochę bardziej wartościowe przedmioty.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ładnie opisane :) a może zrobisz poradnik "jak nawrócić hejtera" albo bronyfikacja niewiernych :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Tylko pamiętajcie drogie kuce... Miłość, tolerancja i żadnych wojen!

Popularne posty